Olympus E-510 - podgląd na żywo
Najciekawszą z premier Olympusa jest druga lustrzanka cyfrowa - model E-510 zastępujący E-500, nad którym góruje pod kilkoma względami. Zwiększono liczbę pikseli z 8 do 10 milionów, ale przede wszystkim dodano podgląd na żywo i stabilizację matrycy. Tym samym firma ma w swojej ofercie już trzy lustrzanki z Live View.
Kiedy jesienią 2005 roku testowaliśmy Olympusa E-500, zaryzykowaliśmy stwierdzenie, że jest to aparat, od którego firma powinna była rozpocząć swoją rywalizację na rynku lustrzanek cyfrowych. Dziś premiera jego następcy, na którego czekaliśmy niewiele ponad półtora roku. Model E-510 jest bardzo podobny do poprzednika, ale wprowadza dwie funkcje, które sprawiają, że najnowsza lustrzanka prezentuje się jeszcze ciekawiej.
Olympus E-510 jest trzecim, po E-330 i zaprezentowanym dziś E-410, modelem lustrzanki z podglądem na żywo w stajni japońskiego producenta. Żadna inna firma nie stawia tak mocno na tę cechę - dość powiedzieć, że Olympus ma w swojej ofercie tyle samo aparatów tego typu, co pozostali producenci razem wzięci! E-510 rejestruje zdjęcia za pomocą nowej wersji matrycy Live MOS po raz pierwszy wykorzystanej w E-330 - tym razem zmieszczono na niej 10 Mp (efektywnych). Zakładamy, że sensor - tak jak poprzednik - jest produkowany przez Panasonica. Ciekawe, jak firma poradziła sobie z szumami (nadal maksymalnym ekwiwalentem czułości jest ISO 1600). Wyposażenie kolejnej amatorskiej lustrzanki w system podglądu na żywo Live View sugeruje, że Olympus liczy na pierwszych nabywców lustrzanek cyfrowych, którzy wcześniej używali zwykłych cyfrówek (umożliwiających kadrowanie na LCD), ale też zaawansowanych użytkowników, którym taka funkcja po prostu się przyda (np. osobom zajmującym się makrofotografią).
Warto zauważyć, że firma wysłuchała narzekań fotografów niezadowolonych z braku możliwości obserwacji histogramu na żywo w E-330 oraz tego, że obraz na ekranie nie odzwierciedlał ustawień parametrów ekspozycji i balansu bieli. Dzisiejsza premiera ponoć eliminuje te problemy. A skoro o systemie podglądu mowa, nie zaszkodzi wspomnieć o zwiększeniu liczby pikseli ekranu LCD (z 215 tys. do 230 tys. - to niezbyt duża różnica, ale zawsze) oraz zwiększonej z 10 do 14 mm odległości oka od okularu wizjera, z której widać cały kadr (tzw. punkt oczny). Tradycyjnie jak na aparat tej marki skierowany do zaawansowanego amatora Olympus E-510 oferuje niezwykle szeroki wachlarz opcji pozwalających precyzyjnie dostroić aparat do swoich wymagań lub sprostać nawet najtrudniejszym warunkom. Użytkownik ma choćby do wyboru bracketing nie tylko ekspozycji czy balansu bieli, ale też ostrości. Zresztą jeśli chodzi o precyzję regulacji, to rzeczywiście trudno przebić E-510 - nawet ekwiwalent czułości ustawia się co 1/3 działki.
Drugą cechą, na którą miłośnicy E-Systemu czekali prawdopodobnie nawet z większym utęsknieniem niż na podgląd na żywo, jest sprzętowa stabilizacja obrazu. Ponieważ firma bardzo dużo zainwestowała w telecentryczną optykę Zuiko Digital - w tym znakomite obiektywy dla zawodowców, niewielu fachowców liczyło na nowe szkła z optyczną stabilizacją. Wiadomo jednak było, że Olympus musi jakoś zareagować na działania konkurencji - ultradźwiękowy filtr czyszczący matrycę przestał wystarczać jako cecha wyróżniająca. Trochę zamieszania wprowadziło włączenie się do Systemu 4/3 Panasonica i późniejsza premiera stabilizowanego obiektywu firmowanego marką Leiki, ale okazało się, że nie tędy droga. Model E-510 jest pierwszą lustrzanką cyfrową Olympusa wyposażoną w system stabilizacji przetwornika obrazowego. Producent nie chwali się na razie szczegółami wykorzystanych rozwiązań technicznych, ale przekonuje, że użytkownik będzie mógł od teraz robić z ręki ostre zdjęcia przy czasach o 2-4 działki dłuższych niż przedtem. Nareszcie.
W stosunku do poprzednika poprawiono wyniki na odcinku "zdjęcia seryjne" - E-510 może fotografować w tempie do 3 kl/s, wykonując maksymalnie 7 zdjęć w trybie RAW i zapełniając kartę podczas zapisu JPEG-ów w jakości HQ (High Quality, Olympus E-500 oferował nieograniczone zdjęcia seryjne tylko w jakości SQ - "standard"). Firma trzyma się nośników pamięci xD-Picture, ale na szczęście użytkownik może też korzystać z kart CF (dwa gniazda). Warto pochwalić producenta za to, że poza malutkimi modelami E-400 i E-410 wszystkie lustrzanki cyfrowe firmy są zasilane takimi samymi akumulatorami litowo-jonowymi BLM-1. To godna podziwu konsekwencja. Musimy też zauważyć, że nareszcie nie możemy ganić Olympusa za złącze USB. Może trudno w to uwierzyć, ale E-510 i E-410 są pierwszymi lustrzankami cyfrowymi tej marki wykorzystującymi możliwości szybkiego interfejsu USB 2.0 Hi-Speed.
Na razie nie znamy przewidywanej ceny opisywanego aparatu. Wiemy natomiast, że Olympus E-510 powinien trafić do sprzedaży w lipcu bieżącego roku.